Trójka naszych wolontariuszy realizuje swój projekt wolontariatu EVS pt. “Give Youth a chance 3” w Ozurgetii. W marcu mogliście na naszej stronie zapoznać się z relacją Remka. Dzisiaj Ewelina dzieli się swoimi doświadczeniami. Zapraszamy!

– Откуда вы? (ros. skąd jesteście?)
– из Польшы! (z Polski!)
– Kaczyński, Lewandowski, gamardżobat Poliaki! – wykrzykują Gruzini przynajmniej kilka razy w tygodniu.

I już wiesz, że tutaj nie zginiesz. Wsiadając do samolotu węgierskich linii lotniczych tak naprawdę nie wiedziałam co mnie czeka za trzy godziny. Czytałam, a nawet pochłaniałam tony artykułów na tematy gruzińskie. Znałam nazwy wielu popularnych potraw, wiedziałam w jakich miejscowościach moja stopa ma odcisnąć swój ślad i czekałam na tę „ich” gościnność o której pisali wszyscy, których czytałam. Wszystko to było nienamacalną treścią, która po krótkim locie okazała się być tylko odrobiną tego co mnie czekało w państwie narodzin Stalina.
Już po przejściu przez kontrolę celną i matowe drzwi, zaatakował mnie gwar przekrzykujących się w kompletnie nieznanym mi i do niczego nie porównywalnym języku, tabun kierowców taksówek, którzy za odpowiednia ilość dolarów lub euro [lari tam nie dostaniesz, bo na lotnisku nie ma bankomatu], są w stanie zawieźć cię dokładnie tam gdzie chcesz.
Podróż do miejscowości Ozurgeti, w której będę stacjonować przez 9 miesięcy trwała ponad godzinę. Serpentyna za serpentyną, a za nią kolejna. By nie prosić kierowcy o zatrzymanie samochodu z powodów żołądkowych liczyłam zakręty, jest ich 96…

Jestem tu od początku marca i Gruzja ma w sobie coś mrocznego, a z drugiej strony coś pięknego. Szara, gdzieniegdzie rozsypująca się zabudowa, błąkające się stada bezpańskich psów i gromady krów, spacerujące chodnikami lub śpiące na środku jezdni. Z drugiej zaś piękne krajobrazy zapierające dech w piersi. Rwące rzeki, zabytkowe perełki budowlane i te góry, budzące respekt, a zarazem zachęcające by to właśnie na nie wchodzić i zdobywać szczyty, z których widok ach… sami musicie to przeżyć.
A czym jest Ozurgeti? Jest stolicą regionu Guria, która słynęła z produkcji herbaty, i w której urodził się drugi prezydent Gruzji – Eduard Szewardnadze [gruz. ედუარდ შევარდნაძე]. I to właśnie tutaj wspólnie z resztą wolontariuszy pracujemy z dziećmi i młodzieżą. Organizowaliśmy m.in. Dzień Europy, Dzień Niepodległości – bardzo ważne święto dla Gruzinów, czy Dzień Dziecka. Sam Dzień Dziecka został połączony z otwarciem „F.O.C.U.S”, czyli miejsca spotkań ozurgeckiej młodzieży z wolontariuszami (O tym również mogliście przeczytać relację na stronie Bona Fides. Wtedy wolontariuszką była EWA). Do otwarcia „F.O.C.U.S” zabraliśmy się już dwa miesiące wcześniej. Czy to znaczy że budowaliśmy go od fundamentów lub opalaliśmy brzuchy ? Nie, nic z tych rzeczy. Sam projekt „F.O.C.U.S” jest kontynuacją tego, co robili tu poprzedni wolontariusze, ale jak się okazało, to co oni stworzyli zostało kompletnie zaniedbane przez nieznane nikomu siły. Dodatkowo, w Gruzji króluje powiedzenie „Georgia maybe time”. Więc to, że ktoś miał być w poniedziałek, a jest piątek i człowieka nadal nie ma, nikogo oprócz wolontariuszy nie dziwi. „F.O.C.U.S” jest miejscem, w którym młodzież może odpocząć, odrobić lekcje, pouczyć się angielskiego, czy zrelaksować się w trakcie manualnych warsztatów lub rozruszać się na slackline. Plany mamy ambitne, pomysłów mnóstwo, oby „Georgia maybe time” był dla nas łaskawy, a wniesiemy w życie ozurgeckiej młodzieży trochę kolorów.

Tak jak w moje życie kolory wnoszą łapani podczas autostopowych podróży kierowcy, którzy nakarmią i zawiozą w miejsce, w które właśnie jadę, choć sami mieli jechać w drugim kierunku. Kierunków do zwiedzania Gruzji jest mnóstwo, skalne miasta, góry Kaukazu, gdzie według mitów, do zboczy góry Zeus przykuł Prometeusza, klasztor Cminda Sameba, uważany za najbardziej urokliwe i fotogeniczne miejsce, czy Kachetia – największy i najważniejszy region winiarski w Gruzji. A o winach to można by powieść napisać. Chociażby dla wina, trzeba Gruzję odwiedzić, bo Gruzja to wino, śpiew i supra.

Do usłyszenia następnym razem.

Autor: Ewelina Karwańska