Mit Lumia Selfie aufgenommen

 

Nasz wolontariusz Michał zakończył swoją przygodę z EVS. Po 12 miesiącach spędzonych w Tyrolu, w Austrii dzieli się swoimi doświadczeniami. Zapraszamy do lektury!

W październiku 2016 roku wróciłem z rocznego programu Europejskiego Wolontariatu, który odbywałem w Innsbrucku – stolicy landu Tyrol w Austrii. Był to rok pełen wrażeń, procesu uczenia się, odkrywania. W tym czasie udało mi się poznać niedostępne dla mnie do tej pory dziedziny życia, problemy innych ludzi. Rozmawiać o sensie życia i zawrzeć nowe przyjaźnie. Zmienić niektóre moje uprzedzenia i stereotypy, jak i rozbić niektóre wychodzące od innych osób. Miałem okazję podróżować po całej Austrii, zobaczyć alpejskie skarby natury i mieszkać w małym, ale nadzwyczaj żywym mieście studenckim, w którym każdy mieszkaniec uprawia jakiś sport.

Miejscem mojego wolontariatu był dom opieki dla seniorów. Była to duża instytucja dla ponad 100 mieszkańców – o zróżnicowanym stopniu zdrowia. Ogrom tego miejsca można zobrazować podając niektóre liczby – pięć pięter, dwa skrzydła budynku, trzy oddziały pielęgniarskie, własna profesjonalna kuchnia i kawiarnia (także dla osób z zewnątrz), własne małe kino, profesjonalna pralnia itd. Poznanie samego budynku, jego zakamarków, tajemnic, skrótów zajęło mi dobry miesiąc. Jako wolontariusz miałem okazję zobaczyć niemal wszystkie dziedziny funkcjonowania tego domu. Pracowałem w kuchni jako pomoc kuchenna czy też w pralni. Miałem szansę odbyć praktykę na oddziale pielęgniarskim. Pomagałem przy realizacji codziennego programu dla seniorów, brałem udział w wyjściach i wycieczkach organizowanych przez dom. Oraz przede wszystkim, byłem częścią uniwersyteckiego projektu, który wdrażał nowoczesne technologie w życie mieszkańców – systemy smart home oraz nowinki techniczne, takie jak tablety.

Należy jednak pamiętać, że Europejski Wolontariat jest bardzo wymagającym projektem. Szczególnie w przypadku rocznych projektów jest to odczuwalne – jako wolontariusz nie masz możliwości, aby np. zmienić pracę w momencie, kiedy czujesz, że obecna nie jest już rozwijająca. W moim przypadku miałem szczęście – zawsze mogłem przeskoczyć między różnymi zadaniami, jeżeli jakieś było dla mnie już męczące. Nie wszystkie projekty są w stanie to zagwarantować. Rok bez przyjaciół i rodziny też jest wyzwaniem, szczególnie, kiedy dotarcie do miejsca odbywania projektu jest drogie i czasochłonne. Końcówka mojego projektu, ostatnie 2-3 miesiące, była już dla mnie niejako oczekiwaniem na jego zakończenie – aby móc odzyskać poniekąd wolność decydowania o moim życiu.

Ogólne podsumowanie projektu jest jednak jak najbardziej korzystne. Była to najlepsza decyzja i polecam wzięcie udziału w EVS każdemu, kto nie jest pewien, czego oczekuje od życia. Ten rok, albo krótszy okres czasu, pozwala poukładać niektóre aspekty swojego życia i znaleźć odpowiedzi na nurtujące pytania o przyszłość. Każdy, kto wyjeżdża oddać część siebie w ramach jakiegoś projektu, wraca z równie dużym bagażem doświadczeń, a w wielu przypadkach wręcz z wartością dodaną.

Autor tekstu i zdjęć: Michał Natora

erasmus