Zaledwie 5 miesięcy temu podjęłam decyzję o wyjeździe na wolontariat europejski. Zdecydowanie była to dobra decyzja i strasznie cieszę się że tu jestem. Studia ukończyłam
2 lata temu, od tego czasu pracowałam na etacie i coraz bardziej czułam że czegoś mi brakuje. Życie po studiach znacznie zwolniło, ciągle tylko praca, dom, praca, dom, czasem udawało się gdzieś wyjechać na weekend. Sama praca też nie sprawiała mi radości, nie czułam że się w niej spełniam. Wiedziałam że muszę coś zmienić, zdobyć nowe umiejętności, spojrzeć z innej perspektywy i dowiedzieć się co tak na prawdę chciałabym robić w życiu.
Oferta wolontariatu na Maderze była jedną z pierwszych jaką znalazłam i od razu wiedziałam że to jest projekt w sam raz dla mnie. Od dawna myślałam o pracy w turystyce, a do tego perspektywa spędzenia kilku zimowych miesięcy na słonecznej wyspie wiecznej wiosny tylko mnie utwierdziła w decyzji o aplikowaniu na ten właśnie wolontariat. Wszystko potoczyło się bardzo szybko i zaledwie miesiąc później już byłam na miejscu.
Jak wygląda moja praca? Pracuję na dwie zmiany, 5 dni w tygodniu po 4 godziny. Każdy z wolontariuszy uczy się jednej, dwóch lub czasem nawet trzech tras pieszych wycieczek po mieście, które oferujemy turystom w kilku językach. Jako że turystów z Polski jest raczej niewielu zwykle oprowadzam w języku angielskim, ale na przyklad wolontariusze z Francji czy Niemiec znacznie częściej posługują się swoim ojczystym językiem. Poza oprowadzaniem zawsze ktoś wita turystów przy naszym punkcie informacyjnym, czasem pomagamy w sklepiku, a czasem rozdajemy na mieście ulotki z naszą ofertą. Zdarzają się dni że nie ma co robić, a czasem chętnych na oprowadzanie jest tylu że po pracy na nic nie mam już siły. Na szczęście takich dni do tej pory było raczej niewiele. W ramach projektu raz w miesiącu jeździmy sadzić drzewa, a także pomagamy przy organizacji koncertów fado.
Jednak wolontariat to nie tylko praca i zarówno w tygodniu jak i w weekendy mamy sporo wolnego czasu, który wykorzystuję na spacery po lewadach, wyjścia w góry, plażowanie czy zwiedzanie miasteczek. Wszystkich wolontariuszy jest łącznie około dwudziestu, zawsze więc znajdzie się ktoś kto też ma ochotę na wspólną wycieczkę. Ponadto miałam niesamowite szczęście w kwestii zakwaterowania trafiając do mieszkania zamiast akademika i mam wspaniałych współlokatorów, z którymi nie da się nudzić.
Oczywiście nie zawsze jest kolorowo, szczególnie na początku było mi ciężko się odnaleźć. Czasem nie rozumiałam o co mnie proszono w pracy, co powodowało frustrację. Wszelkie formalności związane z zakładaniem konta w banku znacznie się przeciągały, przez co pierwsze tygodnie były dość stresujące. Do tego nowi ludzie, nowe otoczenie i rozłąka z przyjaciółmi i rodziną. Na szczęście większość problemów szybko się rozwiązała, wolontariusze stali się moją nową rodzinką, a ja doceniam to że jestem w tak pięknym miejscu, to że świeci słońce i że mam tyle czasu dla siebie.
Jeśli miałabym zdecydować raz jeszcze, myślę że bez wahania przyjechałabym na ten sam projekt. Cztery miesiące już za mną, a kolejne dwa właśnie nadchodzą i mam nadzieję wykorzystać je jak najlepiej.